czwartek, 4 października 2012

Thai Wake Park



To musiało się stać jak najszybciej! Nie mogłam już czekać do poniedziałku. Sobotnie spacerowanie i zwiedzanie okolicy odhaczone, tak więc w niedzielę nie pozostało mi nic innego, jak jechać do Thai Wake Parku. Matko Boska!

Tak nas wita TWP
Thai Wake Park to jeden z lepszych wyciągów wake'owych w Azji (tak mówią, chociaż jeszcze tego nie sprawdziłam; ale sprawdzę!), znajdujący się w Lam Luk Ka (jednocześnie ulica i dystrykt), czyli na północny - wschód od Bangkoku. Dojazd tam jest o tyle utrudniony, że metro i skytrain (szybka kolejka) kursują tylko w centrum, a w pozostałych częściach miasta niezmotoryzowani mają do wyboru wyłącznie autobusy, moto-taksówki (na krótkich dystansach) i taksówki, z czego najdroższe (choć i tak tanie) są oczywiście te ostatnie. Ale opis tajskiej komunikacji publicznej to temat na oddzielny post, skupmy się więc teraz na samym TWP ;)

Gorąca woda i mnóstwo przeszkód!
Choć mieszkam po tej "właściwej", czyli wschodniej stronie Bangkoku, to do Lam Luk Ka mam prawie 35km. Niestety, 35km = 35min tylko wtedy, gdy dysponujemy samochodem lub motorem oraz - co najważniejsze - ominiemy godziny szczytu, a tym samym koszmarne korki. W przeciwnym razie, spokojnie możemy pomnożyć nasz wstępnie szacowany czas podróży przez trzy (a w przypadku transportu miejskiego, przez pięć). Tak czy siak, za pierwszym razem postanowiłam nie kombinować i pojechać taksówką, i mimo że zgubiliśmy się na ostatniej prostej, to i tak dość sprawnie dotarliśmy na miejsce; cóż, Tajowie nie są ekspertami w czytaniu map, nawet tych dokładnych.

Ulubiony kurczak w sosie słodko - kwaśnym
Thai Wake Park znajduje się na kompletnym odludziu (wokół są już tylko pola ryżowe), ale to właśnie chyba jest jego największy urok. Wybudowany jest na sztucznym zbiorniku, dzięki czemu temperatura wody jest praktycznie równa temperaturze powietrza, a liczba zamontowanych przeszkód naprawdę robi wrażenie. Nic, tylko pływać! Co prawda jakościowo przeszkody odbiegają nieco od tych, które możemy zobaczyć na niemieckich wyciągach, ale ich różnorodność na pewno zadowoli nawet najbardziej wymagających riderów. Przy wyciągu jest też odpowiednie zaplecze sanitarne i gastronomiczne (polecam kurczaka w sosie słodko - kwaśnym, przepyszny!) oraz mały hotel zbudowany z myślą o przyjezdnych wake'owych zapaleńcach.

Jakbym mało miała tego dnia atrakcji, spotkała mnie jeszcze jedna niespodzianka - Daniel Grant, jeden z najlepszych riderów świata, którego dotychczas oglądałam tylko na ekranie mojego zmaltretowanego laptopa, siedział teraz koło mnie i wpinał nogi w wiązania. Jak zobaczyłam na żywo, co potrafi na wodzie, to poczułam się jak mały, nieopierzony pływak. Zdaje się, że przede mną jeszcze baaaardzo długa droga.

W poniedziałek spędziłam kolejny piękny dzień w TWP (ciężko było się oprzeć!), a wracając moto - taksówką na przystanek autobusowy, udało mi się nakręcić filmik. Oglądajcie!
 

Ale o transporcie, tak samo jak i o centrum Bangkoku, dopiero w następnym poście.

3 komentarze:

  1. Baaasia szaleńcu! Jesteś moją największa bohaterką!
    Ale błagam Cię, nie kręć za wielu filmików na tej moto-taksówce!!! Be careful i take care!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogółem Małgorzata to będę ja - Goś Nic...
    Jakieś skomplikowane to dodawanie komentarzy...

    OdpowiedzUsuń