|
Na Khao San panuje istny chaos |
Wiem, że opis Khao San Road miał pojawić się już dobre parę dni temu, ale życie w Bangkoku toczy się tak szybko, że ledwo nadążam!
W zeszły wtorek, po zajęciach, zapadła decyzja - wieczorem jedziemy na Khao San Road, czyli najbardziej turystyczną i znaną z tzw. backpackerów (podróżnych, którzy cały swój turystyczny dobytek dźwigają w plecakach) ulicę Bangkoku. Opinie słyszeliśmy różne - od tych pozytywnych, po najbardziej negatywne. Postanowiliśmy więc jak najszybciej wyrobić sobie własne zdanie.
Było nas sporo, więc taksówki okazały się zdecydowanie najtańszym i najszybszym środkiem transportu. Oczywiście cztery taksówki nie są w stanie wysadzić pasażerów dokładnie w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, dlatego na dobry początek trochę się pogubiliśmy. Jednak podeszliśmy do całej wycieczki dość strategicznie i w każdej grupie była przynajmniej jedna osoba z tajskim numerem telefonu, więc koniec końców udało nam się jakoś odnaleźć.
|
Wszędzie dobrze, ale w barze najlepiej |
Khao San jest głośne i turystyczne. Są tu bary, sklepy, stoiska, wszędobylskie mini-grille i wózki z jedzeniem (nie obeszło się też oczywiście bez nocnego pożerania padthai!). Najbardziej irytujący - ale czasem też i najzabawniejsi - byli handlarze, który próbowali sprzedać dosłownie wszystko. Największą popularnością (chociaż myślę, że niekoniecznie wśród kupujących) cieszyły się chyba garnitury na miarę ("suit! suit!"), bransoletki z dość kontrowersyjnymi napisami, masaże ("massaaaaage! massaaaaage!" - dodajmy do tego iście tajskie, nosowe zaciąganie) i wszelkiego rodzaju kompletnie bezużyteczne gadżety.
|
Uliczny sprzedawca i jego ofiara |
Najpierw odbyliśmy obowiązkowy spacer we wszystkich możliwych kierunkach, odmawiając po drodze setkom sprzedawców, krawców i masażystów. Z radością odkryliśmy też, że spożywanie alkoholu na Khao San jest jak najbardziej dozwolone, a piwo kupione w 7eleven otwierane jest zaraz przy kasie. Jak już wiedzieliśmy, czym pachnie Khao San oraz poznajdowaliśmy się po tym, jak dobre pięć razy udało nam się pogubić, osiedliśmy w końcu w jednym z ulicznych barów i tam już zostaliśmy. Niełatwo było wstać następnego dnia rano! Ale Khao San na pewno jest miejscem, które warto zobaczyć i ocenić samemu.
7eleven brzmi swojsko! ;-D
OdpowiedzUsuńjest tu prawie na każdym rogu ;)
OdpowiedzUsuń