Nadal prowadzę warsztaty dla nauczycieli, ale teraz już nie w Prachin Buri, a w Rayong (prowincja ok. 300km na wschód od Bangkoku). O tym jednak również później, bo miałam trzymać się planu! Jesteśmy więc na środzie trzy tygodnie temu :)
|
Safari Park |
Środa to był już ostatni dzień intensywnego zwiedzania. Pierwszym punktem wycieczki był Safari Park, czyli duże, "otwarte" zoo, gdzie zwierzęta oglądało się co prawda z wnętrza samochodu, ale za to one same miały dzięki temu trochę wolności. Zobaczyliśmy tam niemal wszystko - od sarenek, po tygrysy. Załapaliśmy się też na walkę bawołów, które jeden ze strażników odważnie próbował rozdzielić. Czy skutecznie- nie wiadomo, bo kazano nam odjechać ;)
Safari było jednak tylko rozgrzewką przez zaplanowanym na ten dzień zwiedzaniem Ayutthai. Ayutthaia (ok. 80km na północ od Bangkoku) to miasto założone w 1351 roku przez króla Ramę Thibodiego I, które szybko stało się znaczącym punktem handlowym, a w końcu nową stolicą Tajlandii (Królestwa Syjamu), zastępując tym samym Sukkhotai. Pierwszym miejscem, do którego się skierowaliśmy, był pałac Bang Pa Inn, znany także jako Pałac Letni. Jest to pochodzący z XIX wieku kompleks pałacowy, czyli miejsce, gdzie tajscy królowie udawali się na wczasy :) Zarówno ogrody, jak i pałac królewski (całość w stylu chińskim) robiły wrażenie, choć wysoka temperatura zmuszała nas raczej do skakanie z cienia w cień.
|
Bang Pa Inn - Pałac Letni |
Następnym punktem wycieczki, już bardzo "tajskim", była Wat Phra Si Sanphet, czyli tzw. świątynia państwowa. Założona została w XV wieku
przez jednego z królów (imiona królów są na tyle długie, że naprawdę nie
ma sensu ich pisać, bo i tak każdy przeskoczy je wzrokiem...), a następnie
stopniowo rozbudowywana przez kolejnych władców. Było co podziwiać! "Zahaczyliśmy" też (w Ayutthai wszystkie zabytki są w dość nieznacznych odległościach od siebie) o Wat Yai Chai Mongkhon, czyli jedną z największych w mieście czedi wzniesioną na pamiątkę zwycięstwa na
Birmańczykami 1593r., gdzie znajduje się (kolejny!) posąg leżącego
Buddy. Wcale mnie nie dziwi, że całe dawne miasto Ayutthaya i związane z nim zabytki zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO!
|
Wat Phra Si Sanphet |
Po świątyniach przyszedł czas na pyszny, tajski lunch, po którym udaliśmy się wprost do Wat Mahathat, czyli jednego z najważniejszych w Ayutthai zespołów świątynnych. Ludzi była tam dosłownie garstka, więc mogliśmy nacieszyć się panującą wokół ciszą i tajemniczym, wręcz sakralnym spokojem. Ale żeby nie było zbyt patetycznie to dodam, że po obejściu ruin zjedliśmy najpyszniejsze na świecie Roti, czyli rodzaj małych, słodkich naleśników robionych z bananem lub z mlekiem skondensowanym i cukrem (Tajowie używają zamiennie "r" i "l", więc często można się też spotkać z nazwą "Loti").
|
Wat Mahathat |
Na zakończenie, żeby tradycji europejskiego turysty w Azji stała się zadość, zdecydowaliśmy się wszyscy na przejażdżkę na słoniach. Matko jedyna! Marysia i ja ledwo uszłyśmy z życiem! ;) Nie wiem, czy to przez wadliwą słoniową ławeczkę, która niejako pełniła funkcję siodła, czy przez niekontrolowane ataki śmiechu, które uniemożliwiały nam wszystko, a już na pewno właściwe trzymanie się, ale po zejściu wiedziałyśmy już, że akurat słonie to chyba nie są nasze ulubione zwierzęta ;)
Dzień zaczął chylić się już ku końcowi; pomachaliśmy więc słoniom, pożegnaliśmy się z resztą Ayutthai i wsiedliśmy do naszego busika. Przewodnicy nie zawieźli nas jednak z powrotem do hotelu, a wprost na lotnisko, gdzie zapakowaliśmy się w samolot na Koh Samui i wystartowaliśmy, zostawiając za sobą tłoczny Bangkok.
|
Ogrody w Pałacu Letnim |
|
|
|
|
Przed wejściem trzeba oczywiście zdjąć buty! |
|
Jedno z moich ulubionych zdjęć |
|
Posąg przy Wat Phra Si Sanphet, czyli świątyni państwowej |
|
Posągi |
|
Marysia w Wat Phra Si Sanphet |
|
Kolejny leżący Budda |
|
Uwielbiamy ananasy! |
|
Nasi przewodnicy, Tata, Marysia i ja |
|
Ruiny Wat Mahathat |
|
Ruiny |
|
Posąg Buddy |
|
Słoń rodziców był grzeczniejszy niż nasz! |
|
Próbujemy przeżyć :) |
|
Czekamy na samolot! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz