środa, 9 stycznia 2013

Trzech Króli (06/01/2556)


Był jeszcze Czwarty Król, ale zgubił drogę i nie udało mu się dotrzeć na czas w wyznaczone miejsce; Kacper, Melchior i Baltazar zdążyli już wyruszyć w stronę Betlejem. Czwarty Król bardzo się zasmucił, miał bowiem w prezencie dla Dzieciątka trzy piękne perły. Postanowił jednak tak łatwo się nie poddawać i ruszył przed siebie, nie mając pojęcia o gwieździe, która świeciła nad stajenką.

Pewnego dnia spotkał kobietę, która płakała na losem swojego nowonarodzonego syna; żołnierze Heroda dostali rozkaz zabicia wszystkich chłopców poniżej drugiego roku życia. Zrobiło mu się jej żal, więc przekupił żołnierzy, wręczając im jedną z pereł, które miał w prezencie dla Dzieciątka; tamci odeszli, zostawiając kobietę i jej syna w spokoju.

Po kilku latach wędrówki natrafił na rodzinę, która będąc na skraju ubóstwa błagała go o pomoc – to znów żołnierze Heroda, którzy tym razem mieli nakaz odebrania poddanym wszelkich dóbr. Czwarty Król ponownie przekupił żołnierzy, wręczając im drugą perłę, a rodzina odzyskała zabrane im własności.

Minęło parę lat, gdy na oczach Czwartego Króla ponownie doszłoby do tragedii; rozwścieczony tłum żądał ukamieniowania kobiety posądzonej o zdradę. Także i tym razem Król nie pozostał obojętny i wręczył awanturnikom ostatnią perłę.

Wędrował potem jeszcze Czwarty Król przez wiele lat, aż pewnego dnia był świadkiem niecodziennego poruszenia w miasteczku, które mijał. Powodem poruszenia okazał się być mężczyzna, który w otoczeniu brutalnych żołnierzy niósł na swoich barkach krzyż, a za nimi podążał ciekawski tłum. Czwarty Król zdał sobie nagle z czegoś sprawę. Podszedł do mężczyzny i spojrzał mu w oczy, w których ujrzał swoje trzy perły; zrozumiał, że znalazł tego, którego szukał.


P.S. Pierwsza angielska msza, pierwsze angielskie kazanie i pierwsza nieznana przypowieść.

7 komentarzy:

  1. Dzisiaj miałam dopiero drugą lekcję ;) Generalnie przy znakach szlag mnie trafia, ale chciałabym poznać chociaż podstawowe, żeby wiedzieć, z czym to się je, a potem raczej je porzucę i skupię się tylko na mówieniu ;) Ale opanowałam już dzisiaj pierwsze zdania i z punktu widzenia gramatycznego nie jest tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  2. WŁAŚNIE PRZECZYTAŁAM TWOJĄ NAZWĘ UŻYTKOWNIKA!!! BEZ ZAGLĄDANIA W NOTATKI!!!!! NAPRAWDĘ :D
    Biorąc pod uwagę długie "a" na końcu rozumiem, że jesteś "AnnAAA" z akcentem na ostatnią sylabę? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie w tajskim dla potrzeb codziennej komunikacji lepiej nie wchodzić w szczegóły, bo im więcej wiesz o tym języku, tym wydaje się mniej zrozumiały i trudniejszy. Generalnie wszystkie spółgłoski dzielą się jeszcze na 3 grupy i przynależność do danej grupy, rodzaj sylaby oraz typ samogłoski determinuje ton w sylabie. A tonów jest 5 ;) แอนนา zaczyna się od długiej samogłoski แ- , która różni się w wymowie od naszego ee, więc ja ją oznaczam jako εε potem 2x n i tak jak pisałaś długie aa. W tajskim z racji tego, że jest toniczny nie można mówić raczej o akcencie, bo zastępuje go ton. W imieniu แอนนา nie będzie żadnych tonów, a więc wymówimy je płasko. Co innego w Twoim imieniu บาร์บาร่า :) Dwie pierwsze sylaby płasko, ostatnia ton wznosząco-opadający. (Nad r znak niemy czyli nie cztamy tej litery). Wiele cierpliwości w zgłębianiu tajników języka tajskiego i miłego weekedu :)
    P.S. Kiedy pozbędziesz się gipsu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem wiem, już ogólnie o spółgłoskach (nie wszystkie jeszcze), samogłoskach i tonach (wspomniane tylko) miałam! :D Ale myślę, że powoli zacznę się skupiać na samej wymowie poszczególnych słówek, a nie na pisowni. A gips ściągają mi już w poniedziałek po pracy i nie mogę się doczekać! Choć czeka mnie ostra rehabilitacja, ale jestem już na nią psychicznie gotowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To wspaniała wiadomość, że wreszcie staniesz mocno na dwóch nogach i wszystko dobrze się zrosło :) Ciekawa jestem, jak wygląda rehabilitacja w Tajlandii i na jakim jest poziomie, bo sama nigdy nie miałam okazji tego doświadczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, wolałam tego na sobie nie wypróbowywać, zwłaszcza że moje ubezpieczenie już tego chyba nie pokrywa. Ale skontaktowałam się już z moim fizjoterapeutą z Polski i mam cały zestaw ćwiczeń na najbliższy tydzień, a do tego kupiłam karnet na siłownię i basen (na kampusie), więc jestem gotowa na intensywną i nieco przyspieszoną rehabilitację ;)

      Usuń