Myślicie, że dużo można robić w Bangkoku, gdy na dworze jest prawie 40 stopni w cieniu, noworoczne obchody jeszcze się nie skończyły (czyt. w każdej chwili możesz zostać zlany wodą od stóp do głów), a Wasza siostra zwiedziła już prawie całe miasto w zeszłym roku? OTÓŻ NIE.
Pierwszego dnia wybrałyśmy więc kawiarniane lenistwo z Chelsea i kino na deser ("Noe: Wybrany przez Boga" - polecam!), a drugiego wake park, chociaż pływałam tylko ja (Marysia chciała chyba uniknąć bólu mięśni przez kolejny tydzień... Trochę szkoda!).
W środę za to postanowiłyśmy pojechać do Samut Songkhram (ok. 75km na południowy - zachód od Bangkoku; można tam dojechać busem spod Victory Monument) zobaczyć Maeklong Railway Market - stragan na funkcjonujących torach kolejowych, który co jakiś czas zwija się w niesłychanie szybkim tempie (tylko na parę minut!), żeby umożliwić przejazd pociągu. Tajska nazwa to Talad Rom Hoop, czyli Stragan Składanych Parasoli - łatwo zgadnąć, dlaczego! Pociąg przejeżdża tamtędy cztery razy dziennie, niemalże ocierając się o poprzesuwane stoiska i... no właśnie, poskładane parasole i markizy. Upał trochę nas wymęczył, ale warto było pojechać i to zobaczyć!
...i jedzie pociąg!
Dokładnie w takiej odległości od mojego nosa:
I to był już przedostatni dzień Marysi w Tajlandii. Bo na czwartek zostało tylko pakowanie, delektowanie się ostatnią kawą, no i... tak, azjatycki akcent na do widzenia.
Do zobaczenia za kilka miesięcy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz