sobota, 26 kwietnia 2014

Wietnam: Halong Bay

Dzień 3.


Na weekend zaplanowałyśmy wycieczkę do Halong Bay, czyli słynnej Zatoki Halong, która w 1994 roku wpisana została na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W Hanoi można taką wycieczkę kupić praktycznie na każdym rogu, a biura podróży dosłownie prześcigają się w ofertach. Jak się jednak w końcu zorientowałyśmy, program jest prawie zawsze taki sam, tylko cena różna. A poza tym, to "jak się trafi". My trafiłyśmy super!

Zatoka Halong znajduje się około 160km na wschód od Hanoi, ale droga nie była najlepsza, więc podróż zajęła nam kilka godzin. Nasza grupa liczyła zaledwie 13 - 14 osób z różnych stron świata (wszyscy mniej więcej w naszym wieku) i w takim też składzie byliśmy potem na łodzi.

Bo dotarciu do zatoki, przetransportowano nas najpierw małym statkiem na jeden z licznych kutrów cumujących w zatoce.


Gdy zobaczyliśmy naszą łódź - na zdjęciu poniżej - wszyscy nieco zwątpiliśmy, bo nie wyglądała dokładnie tak, jak w katalogu ;). Ale ostatecznie było całkiem nieźle! Kajuta okazała się wcale nie najgorszym pokoikiem, a łazienka, jak na te warunki, była wręcz zaskakująco elegancka.


Początkowo martwiliśmy się pogodą. Wiedzieliśmy, że Halong jest często zamglona, co zresztą dodawało całej zatoce niezwykłej magii, ale żeby aż tak?


Na szczęście, w miarę jak płynęliśmy, zaczęło się przejaśniać! Halong składa się z tysięcy mniejszych i większych wysepek, chociaż symbolicznie mówi się, że jest ich 1969 - dla uczczenia pamięci Ho Chi Minha, który zmarł właśnie w 1969 roku. Zabawne jest to, że jeśli zajrzycie na Wikipedię, to przeczytacie jedynie, że Halong składa się dokładnie z 1969 wysepek. Mam wrażenie, że ktoś maczał w tym swoje cenzurowane palce!



Na ten dzień, oprócz leniuchowania na łodzi i podziwiania zatoki, zaplanowaną mieliśmy wycieczkę do jaskini. Dostaliśmy się do niej z naszej łodzi mniejszym stateczkiem, tak samo jak wcześniej z brzegu na łódź.



Jaskinia była ładna, ale paskudnie zatłoczona, a to akurat zawsze mnie trochę zniechęca. Za to widoki z góry były piękne!


Wieczór spędziliśmy na statku, smakując wietnamskiego jedzenia (Wietnamczycy jedzą identyczną kapustę, jaką u nas podaje się do schabowego! Niestety bez schabowego...) i grając w Sabotażystę z dwójką poznanych Holendrów - Dominique i Kevinem. Były też ciastka od cioci Janki, za które jeszcze raz serdecznie dziękuję! :)



Po całym dniu pełnym wrażeń i takim deserze, śpi się na statku naprawdę dobrze.



Dzień 4.


Rano mgła była już nieco wyżej i zapowiadał się bardzo ładny dzień. Cisza i spokój w całej zatoce były niesamowite!



Poranek zaczęliśmy od kajaków - jeszcze przed śniadaniem! Wtedy też mogliśmy zauważyć, jak Halong dopiero budzi się do życia.




Kajaki wypożyczaliśmy z wioski na wodzie, gdzie - niespodzianka! - spotkałyśmy panią, o której Martyna Wojciechowska robiła reportaż w ramach serii programów "Kobieta na krańcu świata". Tutaj można obejrzeć cały odcinek (ja niestety nie mogę go wyświetlić w Tajlandii ze względu na ograniczenia licencyjne): http://nakrancuswiata.tvn.pl/odcinki-online,1/wietnam-zycie-na-wodzie,3374,o.html


Resztę dnia spędziliśmy leniwie na łodzi, podziwiając zapierające dech w piersi krajobrazy. Nasza wycieczka była naprawdę udana! Myślę, że miałyśmy sporo szczęścia - nie tylko do nie najgorszej organizacji, ale i dobrej pogody oraz niewielkiej i bardzo sympatycznej grupy.

Nadszedł już jednak czas, żeby wracać do Hanoi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz