|
Wesołych Świąt |
Z Rayong wróciłam w środę wieczorem, a już dzień wcześniej pojawili się ponownie w Bangkoku Paulina i Krzysiu, czyli znajomi-nieznajomi z Warszawy, którzy podróżują po Azji; pisałam o nich we wcześniejszych postach! Teraz wracali z południowej Tajlandii, którą byli zachwyceni, i z Birmy. Spotkaliśmy się następnego dnia po moim powrocie, czyli już w czwartek, który miałam wolny. Jako że pogoda nas w tej chwili nie rozpieszcza i 40 stopni w cieniu (sic!) daje się we znaki wszystkim - także Tajom! - to wszelkie pomysły włóczenia się po mieście zostały z góry odrzucone. Na szczęście Paula i Krzysiu mieli w swoim hotelu basen, z którego ochoczo skorzystaliśmy; i tak minęły nam leniwe dwa dni.
W sobotę musiałam iść do pracy, ale nie chcieliśmy z tego powodu rezygnować z tradycji malowania jajek! Umówiliśmy się więc po południu, tym razem u mnie, z jajkami i pisakami. No i z tajską whisky ryżową, która pomagała nam w pracy ;) Jajek kupiliśmy dwa rodzaje: gotowane białe i gotowane różowe, mając nadzieję, że będą zjadliwe (różowe jajka są w Tajlandii dość popularne; my wybraliśmy je tylko ze względu na kolor, choć wiemy, że uzyskuje się go - tak samo zresztą jak specyficzny smak - przez wcześniejsze namaczanie ich w specjalnym roztworze). Następnego ranka okazało się jednak, że byliśmy w dużym błędzie...
|
Różowe jajka są w Tajlandii dość popularne |
W Niedzielę Wielkanocną poszliśmy rano do kościoła; nie załapaliśmy się niestety na jajka w pięknych, dzierganych kubraczkach, które rozdawał ksiądz, ale dostaliśmy za to butelkowaną wodę święconą - na samodzielne święcenie potraw jak znalazł! ;) Gdy wróciliśmy do domu, zabraliśmy się za świąteczne śniadanie, czyli... za opróżnienie mojej lodówki z polskich pyszności przywiezionych jeszcze przez rodziców :D Tak więc był chleb, kiełbasa, szynka, ser i ogórki kiszone, a na deser kisiel i ostatnie Prince Polo... :) No i były też te nieszczęsne jajka. Najpierw przekroiliśmy białe. Wiedzieliśmy, że będą bardzo słone, bo zwykle maczane są one wcześniej przez trzy tygodnie w roztworze solnym (to akurat wiem, bo kiedyś moje przedszkolaki je przygotowywały i we wszystkich klasach stały słoiki z jajkami). Nie wiedzieliśmy jednak, że będą tak niedobre! Wzięliśmy więc tylko po symbolicznym gryzie, skrzywiliśmy się i natychmiast z nich zrezygnowaliśmy. A przynajmniej z białych, bo jeszcze były różowe... Rozbiłam. Zaczęłam ściągać skorupkę. Wiedziałam, że będą w środku czarne, ale nie byłam gotowa na coś tak paskudnego! To, co powinno być białkiem, miało postać czarno - zielonej galaretki, a "żółtko" było czarną, budyniowo - żelowatą substancją o zgniłym zapachu. Nikt z nas nie był w stanie spróbować nawet odrobinki. Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze; wolałabym już zjeść świńskie ucho ze straganu!
Po świątecznych pysznościach i z traumą po różowym jajku, pojechaliśmy jeszcze razem do hotelu Pauli i Krzyśka poleniuchować w basenie. A potem trzeba było się już żegnać, bo następnego dnia ja szłam do pracy, a warszawscy znajomi łapali autobus do Kambodży.
|
Woda święcona w butelce |
|
Sobotnie malowanie jaj |
|
Gotowi do śniadania! |
|
Krzysiu za dużo się rusza | |
|
Najpierw rozkroiliśmy białe jajka... |
|
...a potem było już tylko gorzej... |
|
...i gorzej... |
|
|
|
|
|
|
...i NAJGORZEJ! |
|
Ale był też basen na orzeźwienie, |
|
|
uliczne Roti z bananem |
|
i cygara w liściu bananowca przywiezione wprost z Birmy - po 10gr sztuka! |
|
|
|
Ale jaja! :P
OdpowiedzUsuńHahaha dokładnie tak! :P
UsuńW Tajlandii są trochę lepsze cygara, bo zawinięte w liście eukaliptusa. Może będziesz miała okazję kiedyś spróbować ;) Nie pal jednak do końca, bo można nie wstać :D
OdpowiedzUsuńHaha dzięki, już przy birmańskich się zorientowaliśmy ;) W takim razie może te eukaliptusowe też uda mi się gdzieś wyhaczyć! ;)
UsuńHaha i przygotuj się na jeszcze większe upały :P
OdpowiedzUsuńJa zakładam, że więcej stopni, niż teraz pokazują - 41 w cieniu - to nie będzie, ale gdy w końcu spadnie deszcz, to odczuwalnie będzie pewnie znacznie paskudniej... Ale może się już trochę przyzwyczaiłam! :P Jedna Tajka mi niedawno powiedziała, że w sumie to aż tak gorąco to teraz nie powinno być. Zdaje się, że po prostu zabraliśmy Wam te kilka stopni z Waszej wiosny... :P
UsuńWiesz co powinno być jeszcze trochę cieplej i 42 stopnie to wcale nie jest anomalia, jeśli chodzi o część centralną Tajlandii, ale pewnie już tego tak bardzo nie odczujesz, bo organizm się zdąży przyzwyczaić do takiej temperatury ;) Ale Ci zazdroszcze tego ciepła!!! Jak ja nienawidzę zimy!!! Już bym nawet to różowe jajo zjadła, żeby tylko mieć tutaj przynajmniej 20 stopni!
OdpowiedzUsuńHaha o nie, to w takim razie musisz być już zdesperowana! ;) Faktem jest że ominęła mnie w tym roku zimowa depresja, bo mimo że zimę jako taką lubię, to tej miejskiej, szarej chlupy nie znoszę. A już na pewno nie w kwietniu! ;)
Usuń