|
Taka mała rozpusta! |
W weekend nie udało mi się niestety wymigać od pracy, dlatego Juli i Maciej zdani byli na łaskę i niełaskę przewodnika oraz moich cennych wskazówek ;) Pojechali do Ayutthai, zwiedzili co trzeba (widziałam zdjęcia - odhaczone, zaliczone!) i wrócili porządnie zmęczeni. Że niby gorąco w tej Tajlandii i w ogóle. Doprawdy, nie wiem, o co chodzi. Gorąco to było dwa miesiące temu! ;) Ale, ale. Wieczorem - oni po wycieczce, a ja po pracy - umówiliśmy się we Future Parku, czyli w centrum handlowym, do którego dowiózł ich bus z Ayutthai. Zaczęliśmy oczywiście od kawy, a potem wpadłyśmy z Julą na genialny pomysł - tajski manicure! Maciej nie był zachwycony, ale wysłałyśmy go na spacer po galerii (no cóż), a same znalazłyśmy wręcz idealne miejsce dla nas i naszych paznokci ;) Juli zafundowała sobie złoty, błyszczący brokat, a ja "cupcakesy" (babeczeki) na serdecznym palcu i bladoróżowe różyczki na pozostałych. Efekt końcowy na zdjęciu!
W niedzielę siedziałam w pracy do 14.00, a Juli i Maciej pojechali w tym czasie na jakieś szybkie, tajskie zakupy. A potem... a na potem mieliśmy super plan! Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do Thai Wake Parku z zamiarem zostania tam na drugi dzień. Nie wiem, kto cieszył się bardziej - ja, czy oni - ale przysięgam, że propozycja nie wyszła ode mnie! Niby głupia rzecz, ale... miałam z łóżka widok na kicker!! W niedzielę wieczorem udało nam się popływać jeszcze ze dwie godziny, a potem mieliśmy zamiar: a) obejrzeć film, b) pograć w gry planszowe, c) porobić coś konstruktywnego, ale w rezultacie wszystkich nas szybko zmorzył sen. A rano obudziłam się z widokiem na wyciąg, umyłam zęby, wciągnęłam szorty i wskoczyłam do wody. Było naj-wspa-nia-lej! Nieco później dołączył do mnie Maciej, a w końcu także Juli! Chwilę pomęczyła się ze startem, a potem elegancko przepłynęła całe okrążenie. Pięknie! Zasłużyła później na opalanie do końca dnia ;)
|
Taki mieliśmy widok z pokoju! Najpiękniejszy! |
|
|
|
|
|
Pływamy za 3, 2, 1... |
|
Ale najpierw orteza! |
|
Maciej gotowy do startu... |
|
...i śmiga! |
|
Idealne śniadanie w idealnym miejscu. |
|
Brawa dla Juli za okrążenie! |
|
|
I w końcu czas na leniuchowanie. |
Dzień zakończyliśmy nudlami i pad thaiem. Julę zaczęła brać jakaś tajska zaraza, więc w końcu ewakuowaliśmy się do domu i już o 23.00 wszyscy grzecznie zasnęliśmy. Jak aniołki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz