wtorek, 2 lipca 2013

Juli i Maciej w Tajlandii - ostatni dzień

Mówiłam już, że tajskie kina są ładne?
To już dziś! Ostatni dzień. Obudziliśmy się rano i pierwsze, co usłyszeliśmy, to jęk Juli, że nie może podnieść rąk... Tak to jest po pływaniu! :D Ale potem przyszedł już czas na pakowanie. Pakowanie i... kino! Juli i Maciej wyjeżdżali po południu, więc ani nie było czasu na jechanie do centrum, ani tym bardziej na zwiedzanie. Kino wydało nam się więc najlepszą opcją. Obejrzeliśmy "World War Z" (nieco przydługi i chwilami bezsensowny, ale generalnie dla Brada Pitta można zobaczyć), "odhaczyliśmy" obowiązkowy przed każdym seansem hymn do króla i poszliśmy na ostatnią wspólną kawę. Jednak w porze lunchu moi goście się zbuntowali! Juli powiedziała, że nie zniesie już ryżu i marzy o bułce z masłem :) Też bym sobie zjadła taką bułkę! Ale ryż... Ja jednak kocham tajskie jedzenie! ;)

W końcu nadszedł czas, żeby się pożegnać. Oni już siedzą w samolocie, a ja ślęczę kolejną godzinę pisząc trzeci post. Pusto tu bez Was!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz