Weekend upłynął pod hasłem wake'a - czyli jak zwykle - ale ja już czekałam na środę, kiedy miałam spotkać się grupą kilkunastu (!) Polaków (!), którzy przyjechali do Thai Wake Parku na zorganizowany obóz. Wtedy jeszcze prawie nikogo nie znałam, ale szybko się to zmieniło, jak tylko dostałam kabanosy i wiśniówkę! ;). A ptasie mleczko, czekolady i zupki Knorra nadal czekają na najczarniejszą z czarnych godzin. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!
Tego samego dnia zdawałam też w Bangkoku egzamin TOEIC (certyfikat znajomości angielskiego w środowisku pracy; w Azji mają na jego punkcie bzika!), z którego dostałam - a niech się pochwalę! - 950 punktów na maksymalne 990. Wygląda na to, że mogę tu jednak dalej spokojnie pracować.
Następnego dnia, czyli w czwartek, spotkałam się jeszcze a Anią i Kacprem, którzy przyjechali do Bangkoku tylko na dwa dni, żeby zaraz potem uciec na południe i legnąć pod palmą. Od nich też dostałam prezenty, za które serdecznie dziękuję!
I teraz wyobraźcie sobie, że mimo tych wszystkich spotkań, nadal musiałam codziennie wstawać o 6.00 rano do pracy. Prze - wspa - nia - le.
Poniżej dwa zdjęcia z minionej soboty zrobione przez Wojtka Kalkę. A już w następnym poście o tym, jak w niedzielę pływałam ze słoniami!! Teraz za to pakuję szybko plecak (głównie zestawy bikini) i jadę do Chelsea i Kiddee'iego, żebyśmy jutro rano mogli razem wyruszyć na trzydniową wycieczkę na południowe plaże. Obchodzimy buddyjskie święto Magha Puja, więc mamy długi weekend!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz